środa, 18 stycznia 2012

Cienie do powiek firmy GOSH - recenzja

Witajcie.
W swoim zbiorze posiadam trzy poczwórne paletki cieni do powiek fiormy GOSH i jedną potrójną. Dziś parę słów na ich temat. Żadnej z nich nie kupiłam sama - dwie pierwsze od lewej dostałam na urodziny, resztę jako prezent bożonarodzeniowy (ze dwa lata wstecz).
Cena. Muszę przyznać, że paletki są drogie, ok 50 złotych za poczwórną paletkę. Nie znam ceny potrójnej. Z tego co wiem, to zakupione były z rabatem. Sama nie dałabym chyba aż tyle pieniędzy za taką paletkę, choć uważam, że produkt jest świetny, ale o tym w dalszej części.
Gramatura. Niestety cieni jest bardzo mało. 3 gramy w większych paletkach, 2 gramy w mniejszej. Są jednak mimo wszystko bardzo wydajne.
Aplikacja. Do poczwórnych zestawów dołączone są pacynki, które - o dziwo - są rewelacyjne! Gdyby można było kupić je osobno - prawdopodobnie zaopatrzylabym się w nie. Pędzel zmniejsza intensywność koloru, a dzięki tym pacynkom cienie są naprawdę widoczne - tak jakby "podbijają" ich kolor. Zaskakujące.
Opakowanie. Za taką cenę powinniśmy się spodziewać, że opakowanie będzie solidne i wygodne z użyciu. I faktycznie tak jest. Napisy się nie ścierają, zawiasy nie zepsuły. Łatwo się otwierają, ale też zamknięcie jest na tyle silne, że nigdy paletka mi się sama nie otworzyła. Opakowania tyglądają bardzo elegancko, można je spokojnie położyć na boku, ponieważ boki opakowania nie są zaokrąglone, dzięki temu łatwiej je przechowywać - nie rpzewracają się. Jedyny minus - żałuję, że każdy kolor nie jest w osobnej, metalowej wyprasce - mogłabym je przetransportować do palety magnetycznej. Zamiast tego są umieszczone w plastikowej foremce. Potrójne cienie prawdopodobnie i tak zostaną przetransportowane do Glam Boxa.
Trwałość. Pamiętam swoje początki z makijażem, kiedy nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak baza pod cienie i stosowałam je bez takiego specyfiku. Trzymały się w stanie nienaruszonym przez cały czas, takze w ekstremalnych warunkach (impreza).

Q52 VIOLET NIGHT
Jedna z moich dwóch ulubionych palet. Swego czasu używałam jej praktycznie codziennie do dziennego makijażu. Można nim wykonać także mocniejszy - wieczorowy. Cienie nie są matowe. Nie wiem jak określić ich wykończenie. Na oku nie widać żadnych drobinek, aczkolwiek nie sprawiają, że makijaż oka wygląda płasko. Rewelacyjnie się prezentują. Uwielbiam.

Q47 TROPICAL BEACH
Druga moja ulubiona paletka. Niesamowite jest to, jak pięknie te kolory wydobywają kolor moich niebiesko-zielonych oczu. Turkusowy cień położony przy linii rzęs wygląda świetnie. Odpowiedniejsza na lato, lub na imprezy, aczkolwiek dwa jaśniejsze cienie zastosowane delikatnie mogą się sprawdzić również w makijażu dziennym.

Q45 GLAMOUR GIRL
Do tych kolorów nadal nie jestem do końca przekonana, choć powoli je jakoś oswajam. Być może nie do końca mi "podeszły" ze względu na to, że dwa kolory (srebrny i miedziano-różowy) są typowo perłowe i to już jest widoczne i nie do końca mi odpowiada.

TR11 GOLD DIGGER
Zuzycie tych cieni wcale nie świadczy o tym, że najbardziej lubię te kolory. :D Po prostu mieszałam je z innymi kolorami metodą alkoholową, ponieważ nie byłam do nich przekonana. Są tutaj kolory raczej ciepłe (nawet biały ma w sobie złoty poblask) i dość perłowe. Znalazłam na nie jednak metodę, dzięki której podoba mi się to, jak na mnie wyglądają. Nakładam je niezbyt zbitym pędzelkiem, przez co wyglądają delikatnie i idealnie na dzień. 

BONUS! Będąc któregoś dnia w Naturze, w koszykach wyprzedażowych napotkałam samotną, smutną paletkę. Kosztowała... ok 15 zł! Jak mogłam jej nie wziąć?! W dodatku była jedną z moich ulubionych. Cena obniżona albo ze względu na zniszczone opakowanie (zafoliowane!) albo jakąś wadę fabryczną - zobaczcie same - różnią się jednym kolorem, nie przeszkadza mi to).

Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz